czwartek, 2 października 2014

W mojej filiżance jest ... KAKTUS!


Niechciane prezenty są zdecydowanie niedoceniane. O ile o weneckiej masce, którą zawsze chciałam mieć, myślę raz do roku, o tyle kolejny kubek z zaparzaczem, bądź mleczko kawowe na rozstępy zaprzątają mój umysł regularnie raz w tygodniu. Mam wręcz wyrzuty sumienia, że kubka nie używam, i nie mam rozstępów by wykorzystać otrzymany kosmetyk. Te i inne gifty stale gdzieś przekładam. Zapychają wolne powierzchnie w mieszkaniu, w którym wolnych powierzchni jest ciągły niedobór. Że nie wspomnę o regularnym wycieraniu z kurzu. Szkoda wyrzucić, albo czasem 'nie można' ze względu na uczucia osób obdarowujących. Co zrobić?

Na przykład z takim zestawem filiżanek w kolorze błękitu, które w czerwonej kuchni usilnie starają się nie rzucać w oczy, ale jakoś specjalnie im to nie wychodzi. Filiżanki, które gdyby wlewać do nich problemy, utonęłyby już po pierwszym. Ciężkie jak licho i jednocześnie posiadają uchwyt zupełnie niekompatybilny z ludzką dłonią. 

Postanowiłam pożenić moje dwie słabości - tę do posiadania małych kaktusów i czynienia przydatnymi rzeczy, które w domu takimi już nie są. 
Od razu uprzedzam, że malowanie kupnej, emaliowanej porcelany do przyjaznych czynności nie należy. Szczególnie jeśli chcemy przykryć ciemny kolor jasnym. Pędzel nie pokrywa wystarczająco dobrze powierzchni, więc jakby ktoś chciał szybko  zobaczyć efekty polecam nakładanie farby np zwykłą gąbeczką do zmywania (raczej nieużywaną do tego właśnie celu;)) albo gąbką kąpielową, którą i tak planujecie wyrzucić. Można oczywiście kupić specjalne gąbkowe pędzle, tylko w tym przypadku sądzę, że szkoda zachodu i przede wszystkim pieniędzy. Ja dodatkowo krawędzie kubka pokryłam ziarnistą masą, dzięki czemu bryła przestała być tak strasznie płaska.
Żeby uzyskać poniższy efekt końcowy trzeba kilka razy pokryć filiżankę i talerzyk farbą. Na koniec dajemy jakiś lakier, by nie uszkodzić nawierzchni choćby przy wycieraniu z kurzu.


Nie należy malować jej od środka, jeśli ma służyć za osłonkę do kwiatka. Na dno wysypujemy odrobinę kamyczków by odsączyć ewentualną nadwyżkę wody. Na spodeczek można wysypać dekoracyjne kamyczki lub sól zapachową. Kaktusy same z siebie nie pachnął, ale z odpowiednim 'wsparciem' mogą :).





Osłonkę dla kaktusa zgłaszam do wyzwania Szuflady "Otwórz szufladę" OSTRE!

http://szuflada-szuflada.blogspot.com/2014/09/ostre-otworz-szuflade-we-wrzesniu_15.html



4 komentarze:

  1. Super wykorzystałaś filiżankę, bardzo mi się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny pomysł i wykonanie! Osłonka wyszła super. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy pomysł, świetny efekt. Dziękuję za wzięcie udziału w wyzwaniu Szuflady

    OdpowiedzUsuń
  4. Super pomysł :) Ja borykam się z podobnym problemem, nie mam w domu miejsca na tzw. durnostojki, więc wszelakie prezenty tego typu wędrują na ogół do kartonów i na szafę... Chyba muszę przejrzeć ich zawartość, może i mnie uda się zrobić z nich coś przydatnego :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).